poniedziałek, 4 maja 2015

Rekrutacja do przedszkoli

Ostatnio pisałam o polityce prorodzinnej, a to w związku z badaniem które prowadziłam w Wołominie, wyniki którego prezentowane były w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej w poprzedni poniedziałek. Byłam jedynym reprezentantem rodzin i byłam z tego naprawdę dumna. Chciałam napisać artykuł do naszej lokalnej gazety - miało być optymistycznie, o głosie rodziców, który został wysłuchany przez ministrów, o pozytywnych zmianach które zaszły na przestrzeni kilku minionych lat, o chęci dialogu i o planowanych kolejnych udogodnieniach dla rodzin.

Ale wyniki rekrutacji do przedszkoli sprzed długiego weekendu, kompletnie zmieniły mój odbiór polityki prorodzinnej. I nie chodzi mi o to, że to akurat moje dziecko nie dostało się do przedszkola, choć to dla mnie spory kłopot. Gorzej, że z kilkunastu osób z którymi rozmawiałam, dostały się tylko dzieci z rodzin wielodzietnych oraz wychowywani przez jednego rodzica. Niefart zatem polega na tym, że mając dobrego męża nie masz szansy na przedszkole. Szkoda, że nie wpadłam na to, by przed rekrutacją złożyć do sądu wniosek o rozwód. Drugi niefart, że posiadanie tylko 1 dziecka często nie wynika z widzimisię rodziców, lecz np. ze względów zdrowotnych.

I to jest po prostu nienormalne – rozumiem, że należy pochwalać i nagradzać tych którzy wychowują dużą rodzinę, należy pomagać tym, którzy samotnie wychowują swe dzieci oraz osoby z niepełnosprawnościami, ale obecny system po prostu karci wszystkich innych. Czy nie mogłoby to wyglądać tak, że rodzice z tych grup o kłopotliwej sytuacji mają pierwszeństwo w wyborze przedszkola (bo przecież wiadomo, że to oni muszą mieć placówkę blisko domu lub pracy), ale tak, by jednocześnie inni też mieli szansę na miejsce?


Poza tym wciąż jest dla mnie zagadką jak to jest z 4-latkami – skoro jest obowiązek przyjęcia dzieci z rocznika 2011 (o czym dowiedziałam się pokątnie), to po co doprowadzać rodziców do stanu przedzawałowego, gdy idą pod tablicę z wynikami rekrutacji i widzą, że dla dziecka nie ma miejsca. Mnie nie przekonuje możliwość odwołania się – dezinformacja to nie jest element polityki prorodzinnej, którą chciałabym widzieć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz