Mój blog powoli staje się pamiętnikiem frustratki. Ale co ja
mam zrobić, skoro wokół mnie dzieją się takie rzeczy?
Jestem wściekła. Tym
razem na niemoc sądu. I to w sprawie można powiedzieć błahej: chodzi o
doprowadzenie do sądu osoby oskarżonej w sprawie karnej. Dziś znów się nie pojawił ...
Od lata mieliśmy już
kilka terminów, ale na żadnym nie pojawił się oskarżony. Najpierw był chory –
co ciekawe przedstawiał w sądzie zwolnienia od lekarza internisty (a mnie jako
świadkowi każą w chorobie przyjeżdżać ponad 200 km w jedną stronę, bo jak mnie
nie będzie, to będzie mandat i doprowadzenie na siłę!) .
Lekarz sądowy nigdy go
nie zastał w domu – nawet sędzia to raz skwitowała pytaniem, cóż to może być za
choroba, która uniemożliwia przychodzenie do sądu, ale nie nakazuje siedzenia w
domu. Zresztą w domu nigdy nie zastał go goniec sądowy, ani listonosz. Facet
robi sobie zwyczajne jaja z sądu.
Zresztą podobnie jak jego adwokat, który jest na rozprawie,
ale na kolejny termin oskarżony się nie zjawia, bo nie otrzymał zawiadomienia.
No same przekleństwa mi się nasuwają. Bo czyż adwokat nie może przekazać oskarżonemu
informacji o kolejnym terminie??? Trudne do wymyślenia?
W tym samym czasie pan sobie swobodnie chodzi po mieście, a
nawet pracuje – sam mi proponował spotkanie biznesowe. Ale do sądu się nie może
wybrać.
Co ciekawe, był skłonny do mediacji – pojawił się na kilku
spotkaniach, w stanie umożliwiającym swobodne poruszanie się. Niestety dwa dni
później do sądu nie mógł przyjechać… chorowitek. Facet bimba sobie od miesięcy.
A na ostatniej mediacji powiedział, że to będzie trwało latami.
Czy ktoś mi może powiedzieć, czy taka nieudolność sądu w
zakresie doprowadzenia gościa na rozprawę to normalność w naszym kraju? Tu już
nic nie jest normalne.
Bo mamy taki chory przepis, że aktu oskarżenia nie można
przeczytać jeśli oskarżonego nie ma na sali. A od miesięcy sąd nie potrafi przyprowadzić
faceta na rozprawę. Sąd zna adres pracodawcy tego pana, telefon, adres
zamieszkania. Czego więcej potrzeba???
Chyba wypiję kolejną melisę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz